Coraz częściej słyszy się o tym, że ludzi nie czują magii świąt. To bardzo przykre, ale faktycznie, z roku na rok te dni stają się takie zwykłe.
Pamiętasz jak w dzieciństwie wypatrywałeś pierwszą gwiazdę? Jak podkradałeś jedzenie ze stołu jak mama nie patrzyła? Jak szedłeś na pasterkę? Jak czekało się z niecierpliwością na prezenty? Taaak. To były święta... Pełne śniegu, rodzinnej atmosfery i zapachu mandarynek.
A wiesz dlaczego teraz jest inaczej? Bo wszystko się zmieniło.
Kiedyś czekałeś na te wszystkie pyszności, bo jadło się je raz w roku, niektóre może 2, czy 3, ale nie częściej. Na stole były same 'królewskie' dania - uszka, ryba, barszczyk i nawet te mandarynki były czymś...A teraz? Przecież masz to na co dzień...Te smakołyki nie robią przecież na Tobie takiego wrażenia, ani na Twoich dzieciach, bo może faktycznie w ten dzień jest tego jedzenia pełno, ale na urodzinach cioci też było.
Prezenty! Każde dziecko, bez wyjątku czekało na ten moment z niecierpliwością. Sama pamiętam jak poganiałam mamę, żeby szybciej jadła, bo chce już zobaczyć co dostałam.
Pamiętam jak tato przywiózł mi lalkę z Niemiec -jej! Wydawała dźwięki i przede wszystkim żadna takiej z koleżanek nie miała. Radość nie do opisania. Ja to już jestem z tej dekady, którą rozpieszczali niestety...Tata często nie było w domu i próbował mi to wynagrodzić poprzez prezenty. Ale wracając do tematu - pamiętasz, żeby było tak, że co wizyta w sklepie, to mama kupowała Ci zabawkę, żebyś się zachowywał grzecznie? Pewnie nie. Prezenty dostawało się pod choinkę, na urodziny, czasem może i bez okazji, ale bez przesady.
Podobnym aspektem jest to, że ja dostałam lalkę i cieszyłam się jak nie wiem co. Nie rozstawałam się z nią, była dla mnie naprawdę cenna. Twoje dziecko dostało tableta...Również się z nim nie rozstaje... - widzisz różnicę? Kiedyś na spółę dostałam z bratem kompa - łaaaaaał! Zanim sie włączył zdążyliśmy posprzątać po kolacji, wynudzić sie itd. Mało która DYSKIETKA wchodziła, komputer był używany, stary, ale skoki narciarskie działały! Chyba nawet nie da się opisać jak bardzo byliśmy WDZIĘCZNI rodzicom. Taaak, to słowo teraz jest mało spotykane wśród dzieci i młodzieży. Teraz dziecko zrobi Ci wyrzuty, że dostało telefon o model starszy, niż chciało...Przykre to, naprawdę przykre, ale przecież tak jest. Dzieci w dzisiejszych czasach mają wszystko, więc zadowolić je i zaskoczyć jest ciężko...
Moja córka też ma zabawki, też czasem kupię jej coś bez okazji, ale staram się nauczyć ją, żeby cieszyła się z małych rzeczy i doceniała je.
Pogoda niestety też nam nie sprzyja...Kiedyś na święta była prawdziwa zima, pamiętasz? Śniegu po kolana, lepiło się bałwana, grzało przy kaloryferze i ciepłej herbacie.
Tak się śmiejemy (chociaż nie jestem pewna, czy to faktycznie śmieszne) z mężem, że będziemy pokazywać kiedyś dzieciom w telewizji jak wyglądał śnieg...
Jeeej, jak ja bym chciała, żeby moje dzieci miały takie ferie jak ja kiedyś. Jak zjeżdżaliśmy z górki na sankach, sąsiad ciągał nas samochodem (i nikt nie zginął), ślizgaliśmy się, lepiliśmy bałwany, igla i rzucaliśmy się śnieżkami. Aż łezka w oku się kręci...To było dzieciństwo. Dało się kochać nawet tę zimę.
To był taki magiczny czas, czas dla rodziny. Wspólny. Śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy. Może i ciotka pytała najstarszej kuzynki, kiedy w końcu wyjdzie za mąż i urodzi dzieci, a mnie o oceny w szkole, ale rozmawiało się. A teraz? Z ręką na sercu, jak to u was w rodzinie wygląda? Bo szczerze, to u nas odśpiewa się 2-3 kolędy na odpier*ol, pouśmiecha głupio i tylko się czeka, aż to się skończy. Pogada chwile, poczeka aż zrobi się miejsce w brzuchu i je ile wlezie.
U nas na szczęście nie zmieniło się to, że zjeżdża się cała najbliższa rodzina (a trochę nas jest), bo coraz częściej w domach siada do stołu 3-5 osób. Mam nadzieję, że u nas to się nigdy nie zmieni i że jak kiedyś zabraknie naszych dziadków i rodziców, to my będziemy kontynuować tę piękną tradycję.
Telewizja też nam to wszystko psuje...Jeszcze się nie zacznie listopad, a ciężarówka z coca-coli już wjeżdża na ekrany, śpiewają kolędy, lecą te durne reklamy, żeby dziecku kupić telefon na święta...
W sklepach półki uginają się już od dawna od świątecznych dekoracji, słodyczy i innych pierdół.
Twoje dziecko wierzy w Mikołaja? My wierzyliśmy, pamiętasz? A teraz nie ciężko właśnie z tej durnej telewizji wywnioskować, że to ściema...
Chyba sami sobie trochę jesteśmy winni temu co się dzieje. Pewnie, że super, że to wszystko idzie do przodu. Przecież sama mam konto na fb, czy ig, korzystam z internetu na laptopie, czy telefonie itd. Super. Ale czy to normalne, że moje dwuletnie dziecko potrafi trzymać tablet i wie, że trzeba tam coś poprzesuwać i ponaciskać, żeby zmienić piosenkę? Tego akurat nauczył ją mój tato i krzyczę na nich, żeby tak nie jej nie uczyli. Wszystko jest dla ludzi, moje dzieci też będą korzystać z takich urządzeń, ale nie pierwsze co jak wejdą do dziadków.
Usiądź na chwilę, zatrzymaj się i przemyśl to. Bo za kilka lat, może tych świąt nie być wcale. Dzieci będą kontynuować to, czego my ich nauczymy.
Pamiętasz jak w dzieciństwie wypatrywałeś pierwszą gwiazdę? Jak podkradałeś jedzenie ze stołu jak mama nie patrzyła? Jak szedłeś na pasterkę? Jak czekało się z niecierpliwością na prezenty? Taaak. To były święta... Pełne śniegu, rodzinnej atmosfery i zapachu mandarynek.
A wiesz dlaczego teraz jest inaczej? Bo wszystko się zmieniło.
Kiedyś czekałeś na te wszystkie pyszności, bo jadło się je raz w roku, niektóre może 2, czy 3, ale nie częściej. Na stole były same 'królewskie' dania - uszka, ryba, barszczyk i nawet te mandarynki były czymś...A teraz? Przecież masz to na co dzień...Te smakołyki nie robią przecież na Tobie takiego wrażenia, ani na Twoich dzieciach, bo może faktycznie w ten dzień jest tego jedzenia pełno, ale na urodzinach cioci też było.
Prezenty! Każde dziecko, bez wyjątku czekało na ten moment z niecierpliwością. Sama pamiętam jak poganiałam mamę, żeby szybciej jadła, bo chce już zobaczyć co dostałam.
Pamiętam jak tato przywiózł mi lalkę z Niemiec -jej! Wydawała dźwięki i przede wszystkim żadna takiej z koleżanek nie miała. Radość nie do opisania. Ja to już jestem z tej dekady, którą rozpieszczali niestety...Tata często nie było w domu i próbował mi to wynagrodzić poprzez prezenty. Ale wracając do tematu - pamiętasz, żeby było tak, że co wizyta w sklepie, to mama kupowała Ci zabawkę, żebyś się zachowywał grzecznie? Pewnie nie. Prezenty dostawało się pod choinkę, na urodziny, czasem może i bez okazji, ale bez przesady.
Podobnym aspektem jest to, że ja dostałam lalkę i cieszyłam się jak nie wiem co. Nie rozstawałam się z nią, była dla mnie naprawdę cenna. Twoje dziecko dostało tableta...Również się z nim nie rozstaje... - widzisz różnicę? Kiedyś na spółę dostałam z bratem kompa - łaaaaaał! Zanim sie włączył zdążyliśmy posprzątać po kolacji, wynudzić sie itd. Mało która DYSKIETKA wchodziła, komputer był używany, stary, ale skoki narciarskie działały! Chyba nawet nie da się opisać jak bardzo byliśmy WDZIĘCZNI rodzicom. Taaak, to słowo teraz jest mało spotykane wśród dzieci i młodzieży. Teraz dziecko zrobi Ci wyrzuty, że dostało telefon o model starszy, niż chciało...Przykre to, naprawdę przykre, ale przecież tak jest. Dzieci w dzisiejszych czasach mają wszystko, więc zadowolić je i zaskoczyć jest ciężko...
Moja córka też ma zabawki, też czasem kupię jej coś bez okazji, ale staram się nauczyć ją, żeby cieszyła się z małych rzeczy i doceniała je.
Pogoda niestety też nam nie sprzyja...Kiedyś na święta była prawdziwa zima, pamiętasz? Śniegu po kolana, lepiło się bałwana, grzało przy kaloryferze i ciepłej herbacie.
Tak się śmiejemy (chociaż nie jestem pewna, czy to faktycznie śmieszne) z mężem, że będziemy pokazywać kiedyś dzieciom w telewizji jak wyglądał śnieg...
Jeeej, jak ja bym chciała, żeby moje dzieci miały takie ferie jak ja kiedyś. Jak zjeżdżaliśmy z górki na sankach, sąsiad ciągał nas samochodem (i nikt nie zginął), ślizgaliśmy się, lepiliśmy bałwany, igla i rzucaliśmy się śnieżkami. Aż łezka w oku się kręci...To było dzieciństwo. Dało się kochać nawet tę zimę.
To był taki magiczny czas, czas dla rodziny. Wspólny. Śpiewaliśmy kolędy, rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy. Może i ciotka pytała najstarszej kuzynki, kiedy w końcu wyjdzie za mąż i urodzi dzieci, a mnie o oceny w szkole, ale rozmawiało się. A teraz? Z ręką na sercu, jak to u was w rodzinie wygląda? Bo szczerze, to u nas odśpiewa się 2-3 kolędy na odpier*ol, pouśmiecha głupio i tylko się czeka, aż to się skończy. Pogada chwile, poczeka aż zrobi się miejsce w brzuchu i je ile wlezie.
U nas na szczęście nie zmieniło się to, że zjeżdża się cała najbliższa rodzina (a trochę nas jest), bo coraz częściej w domach siada do stołu 3-5 osób. Mam nadzieję, że u nas to się nigdy nie zmieni i że jak kiedyś zabraknie naszych dziadków i rodziców, to my będziemy kontynuować tę piękną tradycję.
Telewizja też nam to wszystko psuje...Jeszcze się nie zacznie listopad, a ciężarówka z coca-coli już wjeżdża na ekrany, śpiewają kolędy, lecą te durne reklamy, żeby dziecku kupić telefon na święta...
W sklepach półki uginają się już od dawna od świątecznych dekoracji, słodyczy i innych pierdół.
Twoje dziecko wierzy w Mikołaja? My wierzyliśmy, pamiętasz? A teraz nie ciężko właśnie z tej durnej telewizji wywnioskować, że to ściema...
Chyba sami sobie trochę jesteśmy winni temu co się dzieje. Pewnie, że super, że to wszystko idzie do przodu. Przecież sama mam konto na fb, czy ig, korzystam z internetu na laptopie, czy telefonie itd. Super. Ale czy to normalne, że moje dwuletnie dziecko potrafi trzymać tablet i wie, że trzeba tam coś poprzesuwać i ponaciskać, żeby zmienić piosenkę? Tego akurat nauczył ją mój tato i krzyczę na nich, żeby tak nie jej nie uczyli. Wszystko jest dla ludzi, moje dzieci też będą korzystać z takich urządzeń, ale nie pierwsze co jak wejdą do dziadków.
Usiądź na chwilę, zatrzymaj się i przemyśl to. Bo za kilka lat, może tych świąt nie być wcale. Dzieci będą kontynuować to, czego my ich nauczymy.
Komentarze
Prześlij komentarz