To był dla mnie szok, w żadnym stopniu pozytywny. Płakałam. Bardzo dużo, często płakałam. Zawsze z żalu, smutku, strachu. Do samego końca. Ten wpis nie jest formą wylania żalów, tylko chce przekazać coś dla tych, którzy spodziewają się dziecka i tych, których być może przez nieodpowiedzialność dopiero to spotka.
Znajomy miał na weekend urodziny, wiedziałam, że będzie dużo alkoholu, a nie ukrywam, że w tamtym etapie mojego życia, alkohol był czymś niemalże codziennym, a już na pewno był co weekend. Spóźniał mi się okres, nie pierwszy raz, bo od zawsze był nieregularny, ale kupiłam test, nawet podwójny. Zrobiłam go sama nie wiedząc po co, nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę być w ciąży, ale jednak coś mnie podkusiło. Zrobiłam test, piszę smsa, zerkam i nagle widzę taki minimalny odcień czerwieni tam, gdzie nie powinno go być. Telefon spadł mi na ziemię, nawet go nie podniosłam, tylko upewniłam się, czy na pewno widzę drugą kreskę. Była tak blada, że pomyślałam, że to jakiś błąd (?) Zrobiłam drugi test. Wyszło dokładnie to samo. Poprosiłam koleżankę, żeby kupiła mi kolejne dwa testy, trzeci wyszedł negatywny, pomyślałam, że tamte były jakieś do niczego, że to był zwykły błąd. Dla pewności zrobiła ostatni test i również widniała na nim druga, blada kreseczka. To był piątek, musiałam czekać 3 dni, żeby pójść do lekarza, to były najdłuższe 3 dni w moim życiu, chociaż tak naprawdę dalej nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. W poniedziałek wszystko było jasne, 5 tydzień ciąży.
Nie widziałam już dla siebie przyszłości, mój świat nagle runął, przecież nawet nie lubiłam dzieci, a za kilka miesięcy miałabym mieć swoje?! Jestem przeciwniczką aborcji, więc nawet przez myśl mi to nie przeszło, ale w myślał krążyło coś innego...A co jeśli nie będę w stanie pokochać tego dziecka...?
Bardzo ciężko mi wracać do tych wspomnień i najchętniej wymazałabym je z pamięci, bo chyba nigdy sobie tego nie wybaczę, ale piszę to, z nadzieją, że komuś może to pomóc. Chociaż mi też ktoś powiedział coś podobnego, ale nie wierzyłam, dopiero sama musiałam się przekonać.
Mówiąc w skrócie i to bardzo delikatnym, do samego końca mówiłam, że to dziecko zrujnuje moje życie, że nie chce, że to jeden wielki błąd.
Dzień porodu. Nie docierało do mnie do końca co się dzieje, że to zaraz, że to już, nawet przez myśl by mi nie przeszło, co mnie za chwilę czeka. Nagle usłyszałam ten krótki płacz, zobaczyłam małe dzieciątko, które położna położyła na mnie. I pomyśleć, że kilka dni wcześniej myślałam jakie dzieci są wstrętne, że ślina, kupa, brud...a w tamtej chwili leżało na mnie dziecko całe w maziach, pozostałości krwi itd, a było dla mnie najpiękniejsze na świecie. Wiedziałam, że to najwspanialsze co mogło mi się przytrafić, że to część mnie, że już zawszę będę się o nie troszczyć, dbać, że nie pozwolę je skrzywdzić.
W momencie, gdy rodzi się dziecko, rodzi się ktoś jeszcze - matka.
Niestety, ale prawda wygląda tak, że dopóki sam nie staniesz się rodzicem, to nie jesteś w stanie tego zrozumieć. Możesz się domyślać, ale nie zrozumieć.
Piszę ten post po to, by przekazać Ci, żebyś się nie martwiła. Nawet jeżeli wydaje Ci się, że to zrujnuje Twoje życie, że już nie czeka Cię nic, to możesz być pewna, że owszem, zabierze Ci to wiele, zmieni Twoje życie, ograniczy, ale to nowy początek, czegoś niezwykłego, co nie może równać się z niczym. Da Ci w zamian rzeczy, uczucia, o których nie miałaś pojęcia, które warte są wszystkich poświęceń. I będzie czasami ciężko, cholernie ciężko, będzie smutek,, łzy i bezradność i już nie prędko (a może już nigdy) nie wyjdziesz z domu nie myśląc o dziecku, co się z nim dzieje, czy wszystko ok, ale uwierz mi, że warto. I chociaż może teraz nie jesteś w stanie w to uwierzyć, ale nie skreślaj tego dziecka na początku, spróbuj zobaczyć pozytywy, bo nie wybaczysz sobie później tego tak jak ja.
Znajomy miał na weekend urodziny, wiedziałam, że będzie dużo alkoholu, a nie ukrywam, że w tamtym etapie mojego życia, alkohol był czymś niemalże codziennym, a już na pewno był co weekend. Spóźniał mi się okres, nie pierwszy raz, bo od zawsze był nieregularny, ale kupiłam test, nawet podwójny. Zrobiłam go sama nie wiedząc po co, nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę być w ciąży, ale jednak coś mnie podkusiło. Zrobiłam test, piszę smsa, zerkam i nagle widzę taki minimalny odcień czerwieni tam, gdzie nie powinno go być. Telefon spadł mi na ziemię, nawet go nie podniosłam, tylko upewniłam się, czy na pewno widzę drugą kreskę. Była tak blada, że pomyślałam, że to jakiś błąd (?) Zrobiłam drugi test. Wyszło dokładnie to samo. Poprosiłam koleżankę, żeby kupiła mi kolejne dwa testy, trzeci wyszedł negatywny, pomyślałam, że tamte były jakieś do niczego, że to był zwykły błąd. Dla pewności zrobiła ostatni test i również widniała na nim druga, blada kreseczka. To był piątek, musiałam czekać 3 dni, żeby pójść do lekarza, to były najdłuższe 3 dni w moim życiu, chociaż tak naprawdę dalej nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. W poniedziałek wszystko było jasne, 5 tydzień ciąży.
Nie widziałam już dla siebie przyszłości, mój świat nagle runął, przecież nawet nie lubiłam dzieci, a za kilka miesięcy miałabym mieć swoje?! Jestem przeciwniczką aborcji, więc nawet przez myśl mi to nie przeszło, ale w myślał krążyło coś innego...A co jeśli nie będę w stanie pokochać tego dziecka...?
Bardzo ciężko mi wracać do tych wspomnień i najchętniej wymazałabym je z pamięci, bo chyba nigdy sobie tego nie wybaczę, ale piszę to, z nadzieją, że komuś może to pomóc. Chociaż mi też ktoś powiedział coś podobnego, ale nie wierzyłam, dopiero sama musiałam się przekonać.
Mówiąc w skrócie i to bardzo delikatnym, do samego końca mówiłam, że to dziecko zrujnuje moje życie, że nie chce, że to jeden wielki błąd.
Dzień porodu. Nie docierało do mnie do końca co się dzieje, że to zaraz, że to już, nawet przez myśl by mi nie przeszło, co mnie za chwilę czeka. Nagle usłyszałam ten krótki płacz, zobaczyłam małe dzieciątko, które położna położyła na mnie. I pomyśleć, że kilka dni wcześniej myślałam jakie dzieci są wstrętne, że ślina, kupa, brud...a w tamtej chwili leżało na mnie dziecko całe w maziach, pozostałości krwi itd, a było dla mnie najpiękniejsze na świecie. Wiedziałam, że to najwspanialsze co mogło mi się przytrafić, że to część mnie, że już zawszę będę się o nie troszczyć, dbać, że nie pozwolę je skrzywdzić.
W momencie, gdy rodzi się dziecko, rodzi się ktoś jeszcze - matka.
Niestety, ale prawda wygląda tak, że dopóki sam nie staniesz się rodzicem, to nie jesteś w stanie tego zrozumieć. Możesz się domyślać, ale nie zrozumieć.
Piszę ten post po to, by przekazać Ci, żebyś się nie martwiła. Nawet jeżeli wydaje Ci się, że to zrujnuje Twoje życie, że już nie czeka Cię nic, to możesz być pewna, że owszem, zabierze Ci to wiele, zmieni Twoje życie, ograniczy, ale to nowy początek, czegoś niezwykłego, co nie może równać się z niczym. Da Ci w zamian rzeczy, uczucia, o których nie miałaś pojęcia, które warte są wszystkich poświęceń. I będzie czasami ciężko, cholernie ciężko, będzie smutek,, łzy i bezradność i już nie prędko (a może już nigdy) nie wyjdziesz z domu nie myśląc o dziecku, co się z nim dzieje, czy wszystko ok, ale uwierz mi, że warto. I chociaż może teraz nie jesteś w stanie w to uwierzyć, ale nie skreślaj tego dziecka na początku, spróbuj zobaczyć pozytywy, bo nie wybaczysz sobie później tego tak jak ja.
Komentarze
Prześlij komentarz